Mimo że postęp technologiczny nie jest może tak widoczny nad Wisłą, co w innych państwach, na pewno nie mamy się czego wstydzić. Polacy są jednymi ze światowych liderów wdrażania nowych technologii w finansach, nie ograniczamy się jednak tylko do wprowadzania na nasz grunt cudzych pomysłów. Mało kto wie, że polskim wynalazkiem jest kantor internetowy.
Sama idea sprzedaży walut w sieci nie powstała u nas. W zagraniczne nominały można było się zaopatrzyć w sklepach internetowych, które zakupioną walutę… wysyłały pocztą. To w Polsce powstał pierwszy kantor online z prawdziwego zdarzenia. Już w 2007 roku kupiono domenę Cinkciarz.pl. Dwa lata później zarejestrowana została nazwa InternetowyKantor.pl. Oba wystartowały w 2010 roku, by rok później zająć drugie i trzecie miejsce w prestiżowym rankingu InternetStandard zestawiającym największe firmy e-commerce. Na trzecim stopniu podium znalazł się Cinkciarz.pl z 484 930 000 złotych przychodu, oczko wyżej znalazł się InternetowyKantor.pl z obrotami na poziomie 556 300 000 złotych.
Pomysł zdecydowanie „chwycił” i dziś w Polsce mamy nie kilka czy kilkanaście, a kilkadziesiąt internetowych platform wymiany walut. Takiemu boomowi pomogła ustawa antyspreadowa, pozwalająca klientom na dostarczanie środków na spłatę kredytów walutowych z innych niż sam bank źródeł. Wymiana walut w sieci mogłaby oznaczyć oszczędność rzędu nawet kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Mimo najniższych spreadów walutowych na rynku, względnie niski procent dłużników walutowych decyduje się na internetowe rozwiązanie. Może się to zmienić wraz ze wzrostem świadomości funkcjonowania takich firm na rynku.
Wymiana walut online ma kilka twarzy: to nie tylko kantor, ale i zakupy grupowe czy wymiany społecznościowe. Walka sieciowych platform wymiany walut z tradycyjnymi kantorami przypomina nieco starcie elektronicznego pieniądza z gotówką. To pierwsze rozwiązanie może wydawać się bezpieczniejsze, nowocześniejsze i wygodniejsze. Niewiele jednak wskazuje na to, by kantory stacjonarne zniknęły.