
Jedną z największych zalet smartfonów i tabletów jest oczywiście możliwość dopasowania urządzenia do własnych potrzeb. Ingerencja w interfejs oraz instalacja dodatkowych gier i programów przyciąga do nowinek technicznych rzesze klientów. Problemy zaczynają się, gdy za urządzenia te zabierają się dzieci, dodatkowo bez nadzoru rodziców.
Gry i programy dla dzieci, często reklamowane jako darmowe, w rzeczywistości rzadko nie posiadają poukrywanych opłat. Rodzice instalując grę i zostawiając z nią pociechę mogą nie wiedzieć, że „darmowa” aplikacja ma w sobie płatne elementy: możliwość zakupu ekwipunku, rozbudowy postaci czy dodatkowych poziomów. Częstą praktyką jest też upublicznianie darmowej, krótkiej gry, która posiada część drugą – naturalnie płatną. W Stanach Zjednoczonych media podniosły alarm, gdyż nieoczekiwanie dzieci narażają rodziców na wielkie koszta przez (w zamierzeniu) darmową rozrywkę.
Jeden z amerykańskich rodziców podał, że jego sześcioletnia pociecha w kwadrans zabawy wydała 700 dolarów (czyli, biorąc pod uwagę dzisiejszy kurs dolara, 2.121 złotych), korzystając ze wbudowanych w aplikację możliwości zakupu dodatkowych poziomów. Po drugiej stronie oceanu pięciolatek z Anglii miał dokonać zakupu na 1.700 funtów (równowartość 8.602 złotych!). Naturalnie, trudno za wszystko obwiniać producentów gier. Nie ulega jednak wątpliwości, że doskonale wiedzą co robią, dając możliwość prostego zakupu w „darmowych” aplikacjach dla kilkulatków.
Wszelkie badania świadczą o tym, że Polska dogania Zachód bardzo szybko, jeśli chodzi o technologiczne nowinki. Świadczy o tym systemy mobilnej bankowości, które nad Wisłą są bardzo popularne. Warto poświęcić parę chwil na sprawdzenie, czy dzieci mają możliwość dokonywania zakupów przez smartfon lub tablet. Dobrym pomysłem jest niełączenie urządzenia z kartą kredytową lub chociaż wymaganie każdorazowego potwierdzenia transakcji. W przeciwnym razie mogą nas czekać nieprzyjemna niespodzianka.